22 lutego 2015

0

Mindfuck

Mamy mały konkurs dla klientów, w którym trzeba napisać dwa zdania na temat swojej wymarzonej podróży. Zasady konkursu są takie, że musi to być w granicach kraju.

Sama też wzięłam w nim udział, żeby nam statystyki skoczyły, a że nie miałam co wymyślić, to napisałam, że chciałabym pojechać i zwiedzić Auschwitz.

Puenta jest taka, że kierowniczka stwierdziła, że coś ze mną nie tak, bo przecież znam zasady a piszę takie głupoty.

Dlaczego?
Ano według niej, owszem brzmi to po niemiecku, ale przecież ta miejscowość Auschwitz jest w Rosji.

Uczcijmy to minutą ciszy.


15 lutego 2015

0

+18

Z uwagi na to, że wczoraj były walentynki i... jednym słowem,
wszystkich popierdoliło na punkcie przereklamowanego szitu pt. "50 twarzy greja" czy jakoś tak, przypomniała mi się bardzo krótka rozmowa z klientką, która miała miejsce jakiś rok temu (chyba?)

Przyszła klientka i szukała czegoś na dziale męskim.
Oczywiście podeszłam, zagaduję i...

Klientka: Muszę tutaj mężą ściągnąć.
Ja: Ano z facetami tak to jest, że trzeba im ciągnąć.
Klientka: ... O_o
Ja: ICH! ICH CIĄGNĄĆ!

Ot, przejęzyczenie.

Dzień bez przypału, dniem straconym.
0

z cyklu: na polu bawełny #7

Krąży sobie klientka i krąży.
Uśmiechnięta od ucha do ucha, pani w średnim wieku (60 kilka lat na oko).

Standardowo wygłaszam formułkę, pani z uśmiechem dziękuje i krąży dalej.
Myślę sobie - luzik, zwykła klientka, nie będzie nerwów, nie będzie kłopotów - więc wróciłam do swoich zajęć.
Poprawiam wieszaki, coś tam składam i nagle słyszę stękanie.

Odwracam się i co widzę?
Ano pańcia już uśmiechnięta nie jest, ale zamiast tego, na jej twarzy zagościł grymas wielkiego wysiłku, jakby przerzucała tony węgla.

Pańcia stała na palcach i próbowała WYRWAĆ torebkę manekinowi (który swoją drogą jest w cholerę ciężki).
Pot mnie oblał, bo zaraz nieszczęście będzie - więc krzyczę "proszę to zostawić, zaraz Pani ściągnę tą torebkę!"

Ale nie, pańcia najwyraźniej miała swoje ambicje, bo odkrzyknęła, że ona sobie poradzi.

Myślę sobie - no nie poradzisz sobie kobieto, bo ten manekin tą torebkę TRZYMA i zaraz Ci to na łeb wszystko zleci.

W bardziej dyplomatycznych słowach przekazałam pani co sobie pomyślałam.
Ale pani była mądrzejsza bo odpowiedziała mi, że nie spadnie, że ona trzyma tego manekina za podstawkę i zaraz wydostanie torebkę...
Nie wytrzymałam.


Na szczęście skończyło się bez uszczerbku na zdrowiu (dzięki mojej interwencji) ale ciśnienie jak skoczyło tak zostało.

Piję tą melisę i piję i nic, chyba się uodporniłam...
Może czas zacząć ją palić?






13 lutego 2015

0

fuck logic

Dzień wolny. Telefon z pracy

Kierowniczka: Zamawiałaś coś do sklepu?
Ja: Yyy.. co? Nie.
Kierowniczka: Bo właśnie przyszedł kurier z paczką, pytam go co to jest, to powiedział, że 1000 sztuk ulotek.
Ja: X, powiedz mi, dlaczego wpadłaś na pomysł, że ja coś zamówiłam?
Kierowniczka: Bo zawsze jak coś zamawiasz to przychodzi do sklepu.
Ja: Acha. Okej. Tylko dwie sprawy. Pierwsza - zamawiam do sklepu, jak wiem, że będę w pracy i nie będę mogła odebrać w domu. Druga - PO CHUJ MI 1000 SZTUK ULOTEK?
Kierowniczka: A nie wiem, ale pomyślałam, że skoro Ty sobie coś tam zawsze zamawiasz to zadzwonię najpierw do Ciebie.

Spoko.