5 minut po otwarciu, zero ludzi w centrum handlowym.
Myje na spokojnie podłoge, na wszelki wypadek tylko jedną stronę, żeby ewentualne zbłąkane duszyczki miały gdzie przejść (suchą stroną).
I jest, znalazła się jedna.
Wchodzi wielka matrona, OCZYWIŚCIE po umytej stronie. Klasyk!
Klientka: Dzień dobry, spódnica z przeceny.
Zawsze mnie zastanawia, gdy klienci się w taki sposób odzywają, czy chcą grać ze mną w jakieś kalambury? Czy mam im wtedy odpowiedzieć np "kamień, papier, nożyczki" i czy wtedy oznacza, że wygrałam?
Ja: Tutaj.
Klientka: Spódnica z przeceny. Wełniania.
Ja: Nie ma.
Nie uwierzyła na słowo, rozwaliła 3 stosy spódnic.
Jak rozwaliła to dopiero uwierzyła, że nie ma.
Klientka: Nie ma?
Ja: Nie.
Klientka: To niech Pani to poskłada.
I wyszła.
Sir! Yes, sir!
Chyba wkraczam w nowy level niewolnictwa.
Myje na spokojnie podłoge, na wszelki wypadek tylko jedną stronę, żeby ewentualne zbłąkane duszyczki miały gdzie przejść (suchą stroną).
I jest, znalazła się jedna.
Wchodzi wielka matrona, OCZYWIŚCIE po umytej stronie. Klasyk!
Klientka: Dzień dobry, spódnica z przeceny.
Zawsze mnie zastanawia, gdy klienci się w taki sposób odzywają, czy chcą grać ze mną w jakieś kalambury? Czy mam im wtedy odpowiedzieć np "kamień, papier, nożyczki" i czy wtedy oznacza, że wygrałam?
Ja: Tutaj.
Klientka: Spódnica z przeceny. Wełniania.
Ja: Nie ma.
Nie uwierzyła na słowo, rozwaliła 3 stosy spódnic.
Jak rozwaliła to dopiero uwierzyła, że nie ma.
Klientka: Nie ma?
Ja: Nie.
Klientka: To niech Pani to poskłada.
I wyszła.
Sir! Yes, sir!
Chyba wkraczam w nowy level niewolnictwa.